wtorek, 28 lipca 2015

TWIX WHITE & TWIX CAPPUCCINO - TEST

W tym tygodniu zdecydowanie jest słodko.
Mimo, że bardzo chciałam przetestować Chrunchips Cheeseburger, ktoś perfidnie wykupił mi je sprzed nosa...
Musiałam się czymś pocieszyć, padło na Twix'y :)
Dwa nowe smaki - Chppuccino i White - oba zapowiadają się ciekawie.


Bardzo lubię Twixa, zaraz po Snickersie jest moim ulubionym.
Karmel w towarzystwie kruchego ciasteczka gra tutaj pierwsze skrzypce.
Połączenie z białą czekoladą wdawało mi się interesujące... i jest!
Baton wydaje się dużo słodszy od klasycznego. 
Smak białej czekolady dominuje, a przy tym świetnie współgra z karmelem.
Sama czekolada jest bardzo dobrej jakości, a to bardzo ważne.
Szczerze mówiąc, jeżeli miałabym wybierać pomiędzy klasycznym Twixem, a tym White, wybieram ten drugi.


A co z Cappuccino? 
Myślałam, że po białej wersji nic już mnie nie zaskoczy.
Jeśli ktoś z Was próbował czekolady Schogetten o smaku tiramisu, będzie wiedział o jaki smak chodzi.
Wyraźny, ale subtelny aromat i posmak kawy...
Wyczuwalne nuty deseru tiramisu bardzo przypadły mi do gustu.
Twix Cappuccino nie jest przy tym przesłodzony, co często się zdarza.
Dla mnie idealny! Lepszy od klasyka :)


Właściwie oprócz czekolady w obu przypadkach nic się nie zmieniło... a jednak zmieniło się wiele.
To zupełnie inne smaki, tylko trochę kojarzą się z klasycznym Twixem.
Dla mnie to duży plus! Zwłaszcza, że na rynku dostępnych jest mnóstwo podobnych do siebie batonów. A po co powielać oklepane smaki?
Z dzisiejszego duetu wybieram Cappuccino! 

Oba mogę śmiało ocenić na 10!

FOLLOW ME:
FACEBOOK | INSTAGRAM | SNAPCHAT: justestblog

czwartek, 23 lipca 2015

ASTOR SEDUCTION CODES N°2 [OFEMININ] - TEST

Już drugi raz udało mi się zostać ekspertką w Klubie Ekspertek Ofeminin.
Za pierwszym razem miałam okazję prztestować emulsję miceralną Cetaphil, jadnak okazała się porażką.
Tym razem coś, o czym warto napisać - maskara Astor Seduction Codes N°2 ;)

Mówiłam już o tej maskarze na SNAPCHACIE (justestblog).
Wtajemniczeni wiedzą, jakie były moje pierwsze wrażenia.
Po kilku dniach testowania mogę podzielić się z Wami pełną opinią tutaj.


Na portalu Ofeminin możemy przeczytać: 
"Idealnie czarne i podkręcone rzęsy to marzenie wielu kobiet. Teraz już nie musisz tracić czasu na podkręcanie rzęs zalotką, dzięki maskarze SEDUCTION CODES N°2 uzyskasz efekt podkręconych rzęs w kilka sekund. W jedną chwilę uzyskasz efekt sztucznych rzęs!
Specjalnie wyprofilowana szczoteczka, podkręca rzęsy i dokładnie rozprowadza na nich tusz, dzięki czemu nie musisz martwić się o grudki czy posklejane rzęsy."

hmm... ciekawe :)


Do tej pory nie przywiązywałam dużej wagi do tuszu do rzęs.
Każdy działał na mnie praktycznie tak samo - wydłużał moje rzęsy, lekko podkreślał i nic więcej.
Nigdy nie narzekam na ich długość, a raczej na objętość... i to właśnie to powinna mieć dla mnie dobra maskara.
Na opakowaniu widnieje napis Volume & Curve, więc oczekiwałam maksymalnego pogrubienia i podkręcenia.
Nie zawiodłam się. Może efekt, który daje Astor nie jest taki, jak sztuczne rzęsy, ale sprawdza się bardzo dobrze!
Robi to, co powinien robić dobry tusz do rzęs.


Kluczową rolę, jak zwykle odgrywa szczoteczka.
Istnieje mnóstwo różnych rodzajów - tutaj mamy grubą, wygiętą szczotę.
Takie 'grubasy' zawsze mnie odstraszały.
Chyba już od kilku lat używałam wyłącznie tych silikonowych i nie mogłam się przekonać do innych.
Nie wiem, czy to kwestia samej maskary, czy właśnie szczoteczki, ale rozprowadza się szybko i sprawnie.
Bez grudek, bez sklejonych rzęs - bez problemów :)
Jestem na prawdę pozytywnie zaskoczona. 
Może tylko cena trochę odstrasza - średnio ok. 30zł za sztukę.
Niestety, z kosmetykami często bywa tak, że cena robi jakość.
W tym przypadku zdecydowanie tak jest.
Dobrze, że maskarę kupujemy średnio raz na kilka miesięcy...
Polecam spróbować wszystkim kosmetykomaniaczkom :)

Moja ogólna ocena to 8/10


P.S - piszcie w komentarzach, co warto przetestować!

FOLLOW ME:

INSTAGRAM | FACEBOOK | SNAPCHAT: justestblog

poniedziałek, 13 lipca 2015

BACON CLUBHOUSE + CHIPSY ZIEMNIACZANE [McDonalds]


Dziś powrót do serii fastfood'owej :)
Nie wiem, dlaczego, ale to właśnie tego typu testy lubicie najbardziej.
Nie ukrywam, że sama jestem zwykle ich bardzo ciekawa.
Trudno było nie spróbować nowości w McDonald;'s - kanapek z serii CLUBHOUSE.


Kanapki dostępne są w dwóch wersjach - z wołowiną i kurczakiem.
Trochę smutne, że różnią się tylko mięsną wkładką. 
Reszta jest bez zmian - dokładnie te same dodatki, czyli bekon, sałata, plaster sera, pomidora i cebula. No cóż...

W ramach obiadu zamówiłyśmy z siostrą zestawy - każdy z inną kanapką.
W wersji powiększonej (niestety w klasycznej nie) można zamówić nowość - chipsy z sosem śmietanowym zamiast frytek.
Uznałyśmy to za ciekawe urozmaicenie i coś wartego spróbowania.
Dodatkowo teraz do każdego zestawu powiększonego otrzymujemy gratis szklankę :)

Na zamówienie czekałyśmy kilkanaście minut, aż wreszcie mogłyśmy przystąpić do testu.


Po ostatnim rozczarowaniu w KFC i niemiłych wspomnieniach w McDonald's, nie oczekiwałam zbyt wiele...
Jednak dawno żadna fastfoodowa sieciówka nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to rozmiar.
Kanapki są zdecydowanie większe niż standardowe (a co za tym idzie, niestety droższe).
Większych w McDonald's chyba jeszcze nie było... przynajmniej ja nie próbowałam.
Moim zdaniem 13zł za kanapkę, to mimo wszystko zbyt wysoka cena.
Czy warto? 


Smakiem bronią się obie wersje.
To klasyczne burgery z dodatkiem (bardzo słonego) bekonu.
Właściwie nic nadzwyczajnego, ale stworzyć dobrą klasykę, to też wyczyn.
Dla mnie za mało sosu... ale w McDonald's to standard.
Bułka dokładnie taka, jak w cheesburgerze.
szczerze mówiąc wolałabym jakąś ciekawszą... ale niech będzie.
To McDonald's, a nie Subway, więc nie ma wyboru.
Całość fajnie połączona z warzywami - moim zdaniem czerwona cebula odwala tutaj całą robotę.
Jest zdecydowanie dominująca, ale dla mnie jest to na plus.
Trochę szkoda, że to taki klasyk, chciałoby się czegoś nowego, niebanalnego...
 ale nie ma co narzekać, bo burgery nie dość, że duże, to jeszcze smaczne.
Przyznam, że nie mogłam zjeść swojej porcji do końca... ze względu na rozmiar.
Tak więc zestaw idealny dla głodomorów!

Pomijając kanapki, które są ok, warto zwrócić uwagę na nowość - chipsy ziemniaczane.
Tutaj McDonalds ma dużego plusa! Dawno żadna nowość nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie.
Zdecydowanie lepsza opcja, niż frytki! 
Ziemniaki są krojone nieco grubiej, niż normalne chipsy, a mimo to chrupią niesamowicie.
Smakują lepiej niż frytki - są bardziej spieczone i kruche.
Do tego sos śmietanowy bardzo fajnie podkreśla ich smak.
Cena: 5,90 zł (dość wysoka, ale warto)


Podsumowując... wreszcie jakiś plus dla sieciówkowych fastfoodów!
McDonalds tym razem się postarał.
Porcje duże (ceny też :D), ale za to smaczne.
I pierwszy raz od dawna nie było mi żal wydanych pieniędzy.

Całość oceniam na 9/10!

FACEBOOK | INSTAGRAM | Snapchat: justestblog

czwartek, 9 lipca 2015

TESTOWANIE ZE STREETCOM - KETCHUP MIEDZYCHÓD

Wspominałam ostatnio na facebooku o udziale w nowej kampanii Streetcom.
Tym razem testowanie dotyczy ketchupu.
To produkt, którego używa chyba każdy - szczególnie latem, kiedy częściej grillujemy.


Już z zewnątrz, paczka wyglądała zachęcająco.
W środku znalazłam 8 słoiczków z ketchupem łagodnym i drugie tyle z pikantnym.
Akurat pakowałam się na weekendowy wypad w góry, więc zabrałam do testowania oba smaki.


Ketchup zniknął w mgnieniu oka. Smakował nie tylko mi, ale wszystkim, którzy go próbowali!
Miedzychód ma wyraźny pomidorowo-warzywny smak.
Pomidory czuć w konsystencji, ketchup jest gęstą i zwartą masą.
Nie jest to zwykła rozwodniona pomidorowopodobna papka, a prawdziwy ketchup.
Bardzo podobny do tego domowego, który kilka razy przyrządzałam.
Jeżeli miałabym wybrać pomiędzy łagodnym, a pikantnym - wybieram ten drugi.
Nie jest bardzo ostry, a lekko pikantny, idealny.
Łagodny ma bardzo przyjemny, słodki posmak.
Jestem skłonna też uwierzyć w to, że rzeczywiście nie zawiera konserwantów.

Skład też ma bardzo dobry: pomidory (158g na 100g produktu), woda, warzywa (marchew, seler, cebula - 21,4%), 
cukier, ocet spirytusowy 10%, skrobia modyfikowana, sól, przyprawy.



Moje pierwsze wrażanie? Pycha! Międzychód nadaje się do wszystkiego. 
Pasuje do pizzy, do kanapek, do grilla, czy jako dodatek do mięs, a nawet baza do marynaty.
Dla mnie smakiem przebija mój ulubiony dotąd ketchup Pudliszki.
Skład też ma o niebo lepszy!

Polecam wszystkim, do wszystkiego :)

ZAPRASZAM DO OBSERWOWANIA:

FACEBOOK | INSTAGRAM | Snapchat: justestblog