sobota, 29 sierpnia 2015

SŁODKI KUBEK FRUGO - KISIEL NA ZIMNO Z ŻELKAMI

Niby kisiel, niby nic nowego... mnóstwo jest tego na sklepowych półkach.
Jest jeden mały szczegół, który spowodował, że postanowiłam przetestować go tutaj.
Nie chodzi o smak kultowego Frugo, choć to też ciekawa opcja.
'Kisiel na zimno' - to coś nowego, wartego uwagi.
 Pierwszy raz spotkałam się z tego typu produktem, który można przyrządzić na zimno.
Do tego mega kwaśne żelki, które uwielbiam, więc czemu nie spróbować?


Przygotowanie nie należało do najtrudniejszych.
Klasycznie - wystarczyło wsypać zawartość torebki do kubka i zalać wodą.
Z tą małą różnicą, że nie musiał być to wrzątek.
Nie zawsze mamy dostęp do gorącej wody, więc tą cechę zapisuję na plus!


Spodziewałam się sztucznych kolorów, widać po składzie...
nie to jest jednak najważniejsze, liczy się przede wszystkim smak.
Szczerze mówiąc, nie smakuje to zbyt dobrze...
Czuć zdecydowanie sztuczny smak, a na zimno proszek nie rozpuścił się na tyle, żeby stworzyć gładką masę...
Całość jakoś nie gra - konsystencja słaba, smak sztuczny.
Cała nadzieja była w kwaśnych żelkach.
I tutaj też słabo - mimo, że zgodnie z obietnicą były kwaśne, to niestety twarde jak kamień, fuj.
Cudów się nie spodziewałam, ale aż takiej klapy nie przewidywałam...


Tego produktu nie polecam.
Może warto sięgnąć po inny kisiel w kubku?

3/10

środa, 19 sierpnia 2015

BULIONETKI KNORR - ESENCJE DO SOSÓW [TEST]

Jakiś czas temu Knorr na swojej stronie organizował akcję, w której można było za darmo zamówić bulionetki do przetestowania.
Oczywiście nie zmarnowałam takiej okazji.
Uwielbiam nowości, więc z czystej ciekawości spróbowałam.
Przyznam, że nie było szału - stwierdziłam, że to nic specjalnego...
Po jakimś czasie otrzymałam od firmy Knorr propozycję przetestowania bulionetek do duszonych warzyw.
A skoro uwielbiam warzywne dania, dałam esencjom jeszcze jedną szansę.


Niestety zgubiłam gdzieś papierowe opakowanie, a została mi tylko jedna bulionetka do warzyw.
Ma zdecydowanie jaśniejszy kolor niż te do sosów pieczeniowych, czy mięs.
W małym, plastikowym pudełeczku znajduje się galaretowaty 'sos'.
Brzmi dziwnie, tak też wygląda, ale najważniejsze że działa.

Zaczynając od początku...
relację z gotowania mogliście zobaczyć na moim SNAPCHACIE: justestblog
Producent podał na opakowaniu przepis, więc nie było tak źle :)
Wystarczyło pokroić ulubione warzywa, wrzucić na patelnię, dodać bulionetkę i po sprawie!
Powiem szczerze, że taki prosty produkt bardzo ułatwia gotowanie.
W szczególności, kiedy brakuje nam czasu na skomplikowane dania.


Kluczową rolę odgrywa jak zawsze smak.
Tutaj nie spodziewałam się cudów po wersji do mięs... ale Knorr miło mnie zaskoczył :)
Bulionetka do duszonych warzyw ma zdecydowanie przyjemny smak.
Ja użyłam esencji jako sosu - rozpuściłam ją w odrobinie wody i dodałam do warzyw.
Myślę, że mogłaby się sprawdzić się jako klasyczny bulion.
Może całość wyszła odrobinę zbyt słona, ale to kwestia proporcji.
Bez wątpienia smak duszonych warzyw został wyraźnie podkreślony, dzięki esencji.
Co ważne, nie potrzebowałam żadnych innych przypraw.


 Jak każdy uwielbiam niespodzianki, a Knorr taką właśnie dla mnie przygotował.
Dostałam książkę kucharską, którą mogę sama napisać.
To bardzo miłe! Dziękuję!
Z pewnością zapiszę całą! : )


Wiadomo, że bulionetki nie należą do najzdrowszych, ale raz na jakiś czas można sobie ułatwić życie :)
Polecam spróbować!


środa, 5 sierpnia 2015

LECH FREE - LIMONKA Z MIĘTĄ [TEST]

W tym roku podobno mamy najgorętsze lato od kilkunastu lat...
do tego najbliższy weekend ma być upalnym apogeum :) 
Mi to jak najbardziej odpowiada, uwielbiam wygrzewać się na słońcu, popijając zimne piwo.
Przy takich temperaturach nie warto jednak ryzykować z procentami.
Dlatego też ostatnio pierwszy raz zainwestowałam w piwo bezalkoholowe.
Skusił mnie przede wszystkim niespotykany smak - limonka z miętą, i oczywiście fakt, że uwielbiam nowości.


Szczerze mówiąc nie spodziewałam się cudów...
raczej wyobrażałam sobie smak soczku limonkowego z miętą.
Większość piwoszy z pewnością tak też nazwałaby nowego Lecha, jednak ten jest wersją free.
Czy aby na pewno? 
Czytając skład, moją uwagę zwróciła jedna rzecz: 'alkohol poniżej 0,5%'
Czyli jednak jakiś % jest, jednak znikomy.


Reszta składu standardowo... słód jęczmienny, cukier, chmiel.
Wyglądem nie różni się od tradycyjnego jasnego piwa.
Dostępny jest w butelce lub puszce - obie wersje mają pojemność 330ml, i kosztują ok 2,80zł.
Pieni się dość mocno, ale krótko. Pachnie 'piwnie', ale jednak mniej intensywnie.
Podejrzewam, że gdyby trochę wylało się przypadkiem na dywan, nie byłoby problemu z pozbyciem się zapachu.


Najważniejszy, a zarazem najlepszy jest smak!
Trochę podobny do popularnych ostatnio radlerów, ale przyjemnie przełamany miętą.
Jest dość delikatny, raczej słodki niż kwaśny, ale lekka kwaśna nuta też gdzieś się pojawia.
Co ciekawe, w smaku wyczuwalne jest piwo!
Gdybym nie wiedziała, że to wersja bezalkoholowa, pomyślałabym, że ma jakieś 2-3%.


To zdecydowanie 'kobieca' edycja.
I gdyby Lech miał te procenty, stałby się moim ulubieńcem.
Mimo to, uważam, że na upały powyżej 30 stopni jest idealny!
Z pewnością kupię go jeszcze nie raz...

Dla mnie smakowo 10/10, jednak cena mogłaby być niższa.